Ciągnąć temat poza głównym nurtem.
Tylko głupi leje ile wlezie
Od 25lat mam kontakt z ogrodnictwem i ogrodnikami - kwiaciarze, warzywnicy, pieczarkarze, szklarniowcy...
Każdy stosuje środki chemiczne, pozwalają uzyskać lepsze plony, a co za tym idzie zysk, ale to kosztuje
Świadomy producent stosuje tylko tyle ile podaje opakowanie, a czasem mniej, ze względu na koszty i to jak zmienia się jego otoczenie pod wpływem herbicydów i pestycydów.
Pomidora czy ogórka wyhodować można bez garstki ziemi, wełna mineralna nasączona płynna pożywką która krąży w układzie zamkniętym, a komputer tylko dolewa składników aby utrzymać optymalne stężenie. Do tego rozpiskę kiedy posadzić (co do dnia) i czym pryskać aby pomidora zebrać twardego i dobrego do transportu np 10.12.2015, a będzie mięciutki i pachnący na święta.
Taki producent praktycznie zawsze ma kilka krzaków "dla siebie" lub zakłada ogródek w ziemi.
Najgorzej jest chyba w rolnictwie:
W sadach popularny jest ugór herbicydowy, lub pryskanie ile wlezie i czym popadnie, a pod drzewami mniszek i pszczoły
Ładna pogoda, kombajn zamówiony za 14 dni, zboże dojrzałe tylko jeszcze nie zaschło no to 1000ml randapu + 300L wody/ha
Można tak wymieniać dalej: ziemniaki, cebula, rzepak...
W swoim ogrodzie nie stosuję typowej "chemii" nawet dopuszczonej dla działkowiczów pozostałem tylko przy miedzianie przeciwko kędzierzawości brzoskwini. Plonów nie mam katalogowych ale bezpieczne. Połowa trawnika to 300m2 koniczyny białej i mniszka koszone 2 razy w roku, w ogrodzie rośliny miododajne oraz pożytek dla ptaków na zimę.
W tym sezonie nie użyłem ani razu randapu w zakładanych ogrodach i powiem, że można założyć trawnik bez tego paskudztwa.
Wykręciłem się też z każdego "chemicznego" zabiegu ochrony o który domagał się klient w pielęgnowanych przeze mnie ogrodach.